Wiele misji w naszej diecezji
nawiedzili rebelianci. Pierwsza sytuacja - ktoś powiedział, że na jednej misji afrykański
ksiądz trzyma u siebie dużą sumę pieniędzy. Fakt – miał 8 mln franków (12 tys.
euro) na budowę szkoły i te 8 mln mu zabrali. I jeszcze motor, którym próbował
uciekać i wcześniej jeszcze samochód.
Miejscowi odwieźli go do
garnizonu Seleki, bo chciał całą sytuację zgłosić i odzyskać skradzione rzeczy.
Życzliwi księdzu muzułmanie poradzili mu jednak, żeby jak najszybciej uciekał.
Szef rebeliantów zagroził wyciągnięcie konsekwencji osobom, które napadły na
księdza, a więc oprawcy będą się chcieli zemścić. Uciekł więc i schował się u
biskupa. Wprawdzie udało mu się odzyskać samochód, ale dużo części było
powymienianych na stare. Już na niewiele się on zda.
Na innej misji, niedaleko Bangui,
rebelianci zabrali dwa samochody – tamtejszego księdza i jego kolegi, który
przyjechał w odwiedziny. Za kilka dni
pojawili się także u sióstr żądając i ich auta. Znów twierdzili, że to samochód
rządowy, a więc, że im się należy. Siostry zaczęły bić w dzwony, zbiegli się
mieszkańcy zaopatrzeni w kije i maczety. Wprawdzie rebelianci nie zabrali tego
po co przyjechali, ale wyraźnie zapowiedzieli powrót. Siostry w międzyczasie
jednak wyniosły się do Bangui, a samochód odwiozły do biskupa.
Misja wysunięta najbardziej na
południe, mimo trzykrotnych odwiedzin, nie ucierpiała w ogóle. Ani misja, ani w
ogóle wioska. Dlaczego? Nie wiemy, ale mer jest muzułmaninem z korzeniami
czadyjskimi. Zbieg okoliczności?
W samym sercu diecezji misja
znajduje się przy drodze. Z daleka widać katedrę i pomnik patronki – Joanny d’Arc, ubranej w zbroję i
trzymającej w ręku miecz. Rebelianci już dwa razy byli o krok od napaści.
Ostatnim razem, o 23:00 ksiądz widział jak oddział Seleki skradał się już w ich
stronę. Już podchodzili, by po kilkunastu minutach zrezygnować. Co ich ciągle
odciąga? Czyżby zbroja i miecz?
I jeszcze wyjdźmy na chwilę z
terenu naszej diecezji. Samochody i pieniądze to najcenniejsze dla rebeliantów
łupy. To fakt – tutaj bez samochodu niewiele możesz zrobić. Wszyscy starają się
swoje środki transportu chronić – chowając je lub odwożąc tam, gdzie może będą
bezpieczniejsze. I tak u arcybiskupa w stolicy znajduje się ich już 45…
Misja niedaleko Kamerunu także doświadczyła
ostatnio nieproszonych odwiedzin. Przyjechała tylko dwójka „gości”. Jeden
pozostał na zewnątrz, drugi wszedł do budynku, kazał wszystkim wyjść na
korytarz, krzyczał, mierzył bronią, straszył, kogoś spoliczkował, zabrał
pieniądze i komputer. Ktoś zadzwonił po Selekę, po tych niby „dobrych”, którzy
szybko się zjawili i po podsumowaniu, że często ich tu zbóje odwiedzają,
zaproponowali pilnowanie misji – istny pakt z diabłem. Nie zgodzili się.
Miejscowi widzieli jak po chwili „dobra” Seleka zabiera tych dwóch zbójów na
swój samochód i jak gdyby nigdy nic razem odjeżdżają. Wszystko pozory, pozory,
pozory…
Państwowe szkoły od jakiegoś już
czasu nie działają i działać nie będą. Pojedyncze prywatne jeszcze chodzą, ale
już niedługo – rodzice boją się porwań, czy to dla okupu czy żeby wcielić
dzieci w szeregi rebeliantów.
Wczoraj w końcu, po nie wiemy już
ilu dniach, mieliśmy zasięg. Stąd część tych wieści. Telefony się rozdzwoniły. Dobrze, że udało nam się
skontaktować z innymi misjonarzami. Dziś znów głucha cisza, znów nic nie
działa. Początkowo cieszyliśmy się, że możemy ich usłyszeć, że nikomu nic nie
jest, ale każdy kolejny telefon, prócz tych informacji przynosił same złe
wieści – tych napadli, tych okradli, ci muszą zamykać szkoły, ci boją się o
podopiecznych, tam obok się znów biją, tylu ludzi już zginęło, ciągle gwałty,
ciągle strzelają, ciągle czekają, ciągle coś…
Niby mają się zbierać znów jakieś
rady międzynarodowe, niby chcą przysyłać żołnierzy z zewnątrz do zaprowadzenia
porządku, niby ma być lepiej. Niby już miało być i co? Prezydenta to teraz
chyba nikt nie popiera, chowa się chłopina w bazie wojskowej. I jak taki
człowiek ma uspokoić sytuację i doprowadzić kraj do wolnych wyborów w 2016
roku? Co on chce gdziekolwiek doprowadzać? Co z tego kraju do tego czasu
pozostanie? Nie można mówić, że jeszcze trochę i z Republiki
Środkowoafrykańskiej pozostanie kompletna ruina. To już jest kompletna ruina.
I żyj tu jakoś człowieku. No niby
jak?
Publikacja i rozpowszechnianie zawartości niniejszego bloga, są bez uprzedniej pisemnej zgody autora zabronione i stanowią naruszenie ustaw o prawie autorskim.
Publikacja i rozpowszechnianie zawartości niniejszego bloga, są bez uprzedniej pisemnej zgody autora zabronione i stanowią naruszenie ustaw o prawie autorskim.
Az trudno uwierzyc ze w takich warunkach macie jeszcze sile i motywacje do jakiejkolwiek pracy wsrod tych ludzi. Dzieki tygodnikowi "Niedziela" dowiedzialem sie o Was i zaczalem zagladac na Twoj blog. Polecamy Was w modlitwie i trzymajcie sie jakos - Ciagle zadaje sobie pytanie jak mozna by Wam pomoc? andrzej
OdpowiedzUsuńWitajcie. Ponieważ piszesz, że udało się kontaktować telefonicznie to mam pytanie czy wiecie coś więcej na temat Monasao? Czy ich dotyczy Twój wpis "Misja wysunięta najbardziej na południe, mimo trzykrotnych odwiedzin, nie ucierpiała w ogóle. Ani misja, ani w ogóle wioska. Dlaczego? Nie wiemy, ale mer jest muzułmaninem z korzeniami czadyjskimi. Zbieg okoliczności?" Czy innych misjonarzy? Gdybyś wiedziała coś na ich temat będę wdzięczny za informację? Gdybyście mieli z nimi kontakt przekażcie im, że pamiętamy o nich w naszych modlitwach tak jak i o wszystkich innych pracujących w tym kraju. Pozdrawiam serdecznie Bogdan
OdpowiedzUsuńW diecezji Lobaye ( Mbaiki ) najbardziej na południe wysunietą misją jest chyba Mongoumba
Usuń" I jak taki człowiek ma uspokoić sytuację i doprowadzić kraj do wolnych wyborów w 2016 roku? "
OdpowiedzUsuńTo jakiś absurd chyba . Idea wolnych wyborów w tak zniszczonym kraju jest śmieszna :-) Bzdurą jest też przekonanie że takie wybory w czymkolwiek pomogą .
Ratunek dla tego kraju to dyktatorska władza białych i to na minimum 20 , albo nawet 30 lat . Tylko wtedy Republika Środkowoafrykańska wyjdzie na prostą .
Demokracja jest sensownym ustrojem , ale dla państw z silną klasą średnią i tradycją takich rządów . Stworzenie społeczeństwa obywatelskiego to zadanie na pokolenia ; nie da się go po prostu zadekretować .
Ewentualne wybory w 2016 można więc potraktować tak jak na to zasługują - jako rodzaj politycznego listka figowego na sumieniu społeczności międzynarodowej .