Republika Środkowoafrykańska jest
krajem dwukrotnie większym od Polski i ma w tym momencie tylko kilka szpitali.
Tak jak pisałam – jest nasz, a następny jest 600 km stąd. Prócz tego
funkcjonują jeszcze jakieś, gdzieś w oddali. Póki co, bo nie ma teraz
możliwości zaopatrzenia się w leki, a każda taka placówka jest świetnym celem
dla rebeliantów. Kilka dni temu doszczętnie ograbiono, a następnie zniszczono
szpital niedaleko granicy z Kamerunem. A więc -1 do ogólnej liczby ośrodków
zdrowia, które i tak można było policzyć na palcach jednej ręki. Co to dla nas
oznacza? Za kilka dni, jeśli tylko sytuacja choć trochę się względnie uspokoi,
ci wszyscy ludzie siedzący teraz w buszu przyjdą do nas ze swoimi dziećmi,
które złapią malarię, zapalenie płuc i dur brzuszny. I będziemy walczyć o ich
życie. Będziemy próbować.
Nie jest to jednak najważniejsza
i niestety najtragiczniejsza wiadomość,
którą chciałam dziś przekazać. Na północy kraju rebelianci potrącili chłopca,
uszkadzając mu poważnie obie nogi. Zatrzymali się, wysiedli z samochodu i…
kazali mu iść. Kazali mu iść na złamanych nogach, strasząc go jednocześnie
karabinami!
To przelało czarę goryczy i
spowodowało mobilizację miejscowej ludności. Z samego rana nieuzbrojeni cywile
wyszli na ulice w marszu protestacyjnym. Boso, by podkreślić swoją bezbronność.
Mężczyźni, kobiety, dzieci… Rebelianci otworzyli do nich ogień, zabijając 8
osób i wiele raniąc. Później tłumaczyli się, że musieli zareagować, gdyż ten
sprzeciw był okazaniem braku szacunku w stosunku do Seleki - wybawicieli
narodu! Co za niedorzeczność, co za bezczelność, co za koszmar!
Gdyby tego miało być mało –
ukazał się wywiad z jednym z członków Seleki, który żali się na ciężki los
rebelianta w RŚA. Są nieopłacani, źle żywieni, narażeni na niebezpieczeństwa, a
miejscowa ludność jest im nieżyczliwa. Przecież oni ich bronią, działają na
rzecz dobra społeczeństwa. Dlatego muszą się na własną rękę zaopatrywać (wymuszając
siłą oczywiście). Żądają stałej pensji i
pomocy! Na zadane przez dziennikarza pytanie czy aby ich działania nie opierają
się na coraz bezczelniejszych i brutalniejszych grabieżach żołnierz
odpowiedział: „Jamais! (nigdy!) My tylko prosimy.” No błagam – wdarcie się do
domu, czy to za dnia czy w nocy, krzyki, wymachiwanie karabinami i zniszczenia
– tego w żaden sposób nie można nazwać proszeniem. Chyba trzeba pomyśleć o stworzeniu
akcji „przygarnij rebelianta”. To ich wybór, to ich decyzja, to ich układ z
diabłem. Tego nie da się usprawiedliwić!
My dziś od rana czekaliśmy. To na
dziś lub jutro rebelianci zapowiedzieli powrót.
Z samego rana dostaliśmy telefon z ostrzeżeniem, że są kilkanaście
kilometrów od nas, w innej wsi. Wczoraj znaleźli tam samochód do którego
brakowało kół. Dali miejscowym jeden dzień na ich znalezienie, albo zaprowadzą
tam swój porządek. Dziś go zaprowadzili paląc trzy domy. Ci ludzie nie żartują.
Jesteśmy w stanie najwyższej
gotowości. Każdorazowo warkot silnika lub krzyki powodują u nas napięcie. Czekamy, wciąż czekamy… Noce
są najgorsze, bo to w ciemnościach diabelstwo szerzy się najłatwiej. Żyjemy
chwilą, bo wiemy że wszystko może się zdarzyć. Saszetkę z dokumentami noszę
ciągle ze sobą. Komputer po każdym użyciu chowam głęboko. Rano doczepiam do
podręcznego ekwipunku latarkę, żeby wieczorem ją odpiąć. I tak każdego dnia.
Codzienna praca trwa nadal.
Staramy się zachować jej normalny rytm. Rano w szpitalu odbywa się wizyta
lekarska, później przyjęcia nowych pacjentów, apteka wydaje leki, bo jeszcze
większość z nim mamy, laboratorium diagnozuje malarię i inne parazytozy. Personel
stara się jak może, ale po każdej informacji dotyczącej zbliżających się
rebeliantów szpital się wyludnia. Wszyscy się boją i mają w tym słuszność –
wiedzą co spotkało podobne placówki. Dziś rano zostało nam jedynie 5 pacjentów
(mamy 50 łóżek). Popołudniu dobiliśmy do 21.
Nie wiemy ile czasu damy radę leczyć. Brakuje nam odczynników do grup
krwi, które są niezbędne do transfuzji. Zostało ich może na kilka dni. Później
przetoczenie krwi będzie niemożliwe – dzieci zaczną umierać na naszych oczach.
Dziennie robimy obecnie średnio 3 transfuzje. To nie jest kwestia postrzałów
czy krwawień. Dzieci chorują na malarię – wciąż i wciąż, a malaria generuje
anemię. Kilka dni bez leków i dziecko wymaga toczenia krwi. Inaczej umrze. Z
powodu sytuacji w kraju ta śmierć się do nas zbliża nieuchronnie. Chyba że jej
widmo wyprzedzą rebelianci, grabiąc wszystko i uniemożliwiając nam jakąkolwiek
pomoc miejscowej ludności. Nie chcę, nie chcę myśleć co wtedy będzie…
Mocno wierzymy jednak, że Bóg nas
ochroni, że po raz kolejny rozwiąże problem, który z naszego ludzkiego punktu
widzenia zdawał się nie do rozwiązania. Wiemy, że nie jesteśmy sami. Wiemy, że
On czuwa i wiemy, że mamy wsparcie z waszej strony. Mimo tych wszystkich
wydarzeń, mimo napięć, w sercach jesteśmy spokojni, jesteśmy realnie pokrzepieni
waszą modlitwą i czerpiemy z niej siłę na każdy dzień.
Jeszcze kilka dni temu nie
mieliśmy pojęcia, że te krótkie wiadomości przekazywane każdego dnia wzbudzą
tak duże zainteresowanie. Od 3.04. było ponad 2000 wejść na bloga!
Skontaktowała się z nami pani z placówki dyplomatycznej z Luandy. Mówią o nas w
radiu RDN, piszą na deon.pl, stronie Gościa Niedzielnego, wieści roznoszą się po
facebooku. Wszystkim serdecznie dziękujemy i prosimy o jeszcze!
Więc jeśli wydaje wam się, że nic nie możecie
zrobić, nie macie kontaktów w mediach, po prostu czujecie bezsilność to módlcie
się za RŚA, módlcie się za nas. Nawet nie wiecie ile razy wasza modlitwa nas
uratowała, ile razy udało się coś co chyba nie miało się udać – dzięki wam! Dziś cała Diecezja Tarnowska modliła się o
pokój w tym kraju. Dziś też rebelianci nas nie odwiedzili. Czy to aby na pewno
zbieg okoliczności?
Dziękujemy raz jeszcze i my także
modlimy się za was.
Publikacja i rozpowszechnianie zawartości niniejszego bloga, są bez uprzedniej pisemnej zgody autora zabronione i stanowią naruszenie ustaw o prawie autorskim.
Publikacja i rozpowszechnianie zawartości niniejszego bloga, są bez uprzedniej pisemnej zgody autora zabronione i stanowią naruszenie ustaw o prawie autorskim.
Nie jesteście sami, pamiętamy o Was w modlitwie o całym Bagandou i RCA! Modlimy się o siłę i błogosławieństwo dla papy Mietka, Eli i Was wolontariuszy. Zostańcie z Bogiem!
OdpowiedzUsuńDziś jest Niedziela Miłosierdzia Bożego. Bóg nad Wami czuwa! Bądźcie dzielni, trzymajcie się.
OdpowiedzUsuń+
BÓG z Wami i Niepokalana. Dodaję Wasze intencje do Różańca.
OdpowiedzUsuńModlę się za Was i o pokój w RCA.
OdpowiedzUsuńNie poddawajcie się! Będę się modlić za Was, bo wreszcie czuję, że modlitwa ma sens. Nie jesteście sami!!
OdpowiedzUsuńPróbuję skontaktować się z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem, Może gdybyście mieli ich wsparcie i ochronę, to rebelianci umożliwiliby Wam w miarę normalne funkcjonowanie, a chorzy nie baliby się przychodzić do szpitala. Wysłałam już SMS-y w Waszej sprawie do przedstawiciela MKR w Bangui, p. Vincent'a Pouget, tél.: + 237 94 20 24 93 lub + 236 75 64 30 07.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się! Z darem modlitwy
Bacha
W styczniu 2012 było mi dane być parę dni z niektórymi z Was w Bagandu. Nawet Wam zazdrościłem że możecie tam być i nieść miłosierdzie tym biednym ludziom , dzieciom.
OdpowiedzUsuńA dziś...wychodzi jak małym jestem człowieczkiem. Zwyczajnie się o Was i te małe czarne dzieci boję. Zwłaszcza te pigmejskie, bezbronne, dla których zabrakło mi 6 cukierków. Ale nie wszyscy mogą być Wielcy , a Wy nimi jesteście.Nam tutaj pozostaje modlitwa i możecie być jej pewni.W Waszej intencji i całego RCA będą odprawione msze Św. w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach i u Matki Bożej na Jasnej Górze tak szybko jak to będzie możliwe. Pozdrawiam Elę, Miecia i całą resztę którą znam z nazwiska.Niech Bóg Wam błogosławi.Staszek. Gabrysiu pisz jak najwięcej , to nas mobilizuje.
Będę wspierał Was modlitwą!
OdpowiedzUsuńDziś pomodlimy się z żoną za Was. Dziękujemy Wam za waszą pracę, wiarę i modlitwy oraz za świadectwa. Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?
OdpowiedzUsuńBog z Wami i my sercem ,myślą,modlitwami
OdpowiedzUsuńJeśli masz smutne chwile w swym życiu
OdpowiedzUsuńpowierz się Matce,
jeśli rozpacz rozdziera Twe serce, ofiaruj sie Jej
Matce,która pod krzyżęm stała......
...cierpienia znieść Ci pomoże...
Mocy i siły Bożejkochani ,modlimy się za Was
Kochani Misjonarze Bożej Miłości! Cieszę się z Waszej mężnej wiary! Niech ona nadal będzie zawstydzeniem i mobilizacją dla nas. Trwajcie na swoich posterunkach jak dotąd - o to się modlę.
OdpowiedzUsuń