14.04.2013, Drugie spotkanie z rebeliantami


///////// 11:30

Podczas dzisiejszej mszy Ela została wywołana z kościoła przez naszego pracownika. Wiedziałam, że coś się kroi. Był zdenerwowany, rozglądał się na boki, mocno gestykulował. Kiedy wróciła po chwili na swoje miejsce, zapytałam tylko: „Co jest?”. „Jeden samochód” – odpowiedziała. „W wiosce?” – dopytałam. Kiwnęła głową.

Nic więcej nie wiedziałam. Zastanawiałam się czy dadzą nam dokończyć mszę, czy wtargną z bronią w czasie jej trwania, tak jak w Bangui. Prosiłam, żebyśmy tylko zdążyli przyjąć Komunię Świętą. Św. Siostra Faustyna zapisała w swoim „Dzienniczku”, że Komunia jest „chlebem silnych”. Czułam, że jej teraz potrzebuję. Czułam, że potrzebuję tej siły.

Rozglądałam się na boki. Nasłuchiwałam. Niewiele osób w kościele wiedziało o rebeliantach. Zastanawiałam się jak będzie wyglądać następna chwila – czego będą chcieli, co zrobią, czy będą agresywni czy odjadą znów nie wyrządzając nikomu krzywdy. Zastanawiałam się czy następna chwila w ogóle nadejdzie.

Na szczęście msza skończyła się bez problemów, a potem okazało się, że rebelianci tylko przez wioskę przejeżdżali. Zatrzymali się w centrum, pozdrowili miejscowych.


//////////12:55
Wrócili do naszej wioski. Znów zatrzymali się w centrum. Właśnie kończyliśmy obiad. Było tak spokojnie, że aż zaczęliśmy wątpić w prawdziwość tych informacji. Za chwilę jednak ich zobaczyliśmy. Szli drogą zaraz koło misji. Struchleliśmy stojąc w oknach. Mogli iść prosto i tym samym ominąć nasz dom lub skręcić bezpośrednio do nas. Mundury moro, czerwone berety i broń przerzucona przez ramię. Poszli prosto, gdzieś na wioskę.

Czekamy.
Ta niepewność. Ta cholerna niepewność.


////////// 13:05
Chcieli zniszczyć samochód żony żołnierza z byłej armii prezydenta. Szukają kluczy. Chcą go jednak zabrać. Sami nie wiedzą czego chcą.

Ela stwierdziła, że jak stacjonują blisko nas i znów tu zawitali to pewnie będą nas teraz częściej odwiedzać.

Tymczasem siedzimy na werandzie i obserwujemy. Siedzimy i obserwujemy. Nie da się nic robić. Nie da się nigdzie iść. Można tylko czekać.

Jak zakończy się „przygoda” dnia dzisiejszego?


//////////13:25
Przejechał jakiś samochód. Gdzie pojechał? Czy się zatrzymał? Nic nie wiemy.

Dziś jest piękna pogoda. Białe chmury leniwie przetaczają się po błękitnym niebie. Jest parno. Wieje lekki wietrzyk. Nic nie wskazuje na to, że w tym zielonym kraju gnieździ się tyle strachu.


///////////13:37
Znów coś przejechało. Znów nic nie wiemy. Znów na moment struchleliśmy.


//////////13:55
Nie wytrzymaliśmy. Ela poszła spać. My zatonęliśmy w książkach.
Jak można tak żyć? Jak długo można tak żyć?


//////////14:28
Chyba też pójdę spać. W oddali słychać silnik samochodu.
Nadal nie wiemy czy możemy się czuć choć trochę bezpieczni. Nadal nic nie wiemy.


//////////15:35
Obudził mnie przestraszony głos Zuzi: „Papa! Papa!”. Przyszli.

Ela zobaczyła ich wychodząc z pokoju. Przyszli w sześciu. Czterech z nich to chłopcy  z naszej wsi, dwóch to rebelianci. Twierdzą, że chcą tylko naprawić koło. To po co tym dwóm broń? Nie jest to typowe wyposażenie wulkanizatora…

Papa do nich poszedł. Twierdzi, że są „grzeczni”. My znów zasiadłyśmy na werandzie.

I znów czekamy.

Już mi się nie chce. No już mi się nie chce! W tym momencie już wszystko jest mi obojętne.
Kiedy znów będzie można normalnie żyć?


//////////15:50
Rebelianci wyszli z podwórka. Miejscowi chłopcy także.

Czy to koniec na dziś?

Rebelianci okazali się być Środkowoafrykańczykami. Młodzi chłopcy, wykończeni. Podobno nie „zła” Seleka, podobno z tych grup walczących ze „złymi” rebeliantami, tymi którzy okradają i robią co chcą. Podobno. Ale komu tu wierzyć…

„Chciałem być marynarzem
chciałem mieć tatuaże
podróżować, zwiedzać świat
pięknie żyć, garściami życie brać”

Ta piosenka chodziła nam po głowach cały dzień. Kosmos. Tyle Wam powiem. 


////////// 19:45
Mało Ci, dziewczyno? Myślałaś, że dzień się już skończył? Że to koniec przygód? Nie…

O 17:00 zawołali mnie do szpitala, do wypadku. Zderzyły się dwa motory, jak zwykle. Pod szpital podwiozła je… Seleka. W zamian wzięli sobie te motory. Odjechali. Trzy osoby w szpitalu. Jedna miała szyte kolano. W samym środku ogarniania tego chaosu – temu wenflon, temu kroplówka, temu ciśnienie – podjechali znów rebelianci. Z naszej piątki w szpitalu byłam tylko ja. Zobaczyłam samochód wypakowany po brzegi ludźmi (10 lub więcej). Mundury. Broń.

Po tym całym dniu było mi już wszystko jedno. Miałam serdecznie dość. Obserwowałam zza szyby, z odległości 5 metrów, kiedy wysiądą, kiedy przyjdą. Co będzie? Na szczęście zabrali tylko jednego cywila (pewnie wtyczkę(?)) i odjechali.  Znów. Znów.

Może już dzisiaj nie przyjadą? Chciałabym, żeby już dziś nie przyjechali. Nie mam już więcej siły by ich dzisiaj „gościć”. Poczekajcie chociaż do jutra. Dajcie się człowiekowi wyspać.


Publikacja i rozpowszechnianie zawartości niniejszego bloga, są bez uprzedniej pisemnej zgody autora zabronione i stanowią naruszenie ustaw o prawie autorskim. 

5 komentarzy:

  1. "Chociaż bym przechodził przez ciemna dolinę zła się nie ulęknę bo Ty jesteś ze mną. Kij Twój i laska pasterska są moją pomocą..."
    Wiem, że słowa pisane z Polski są tylko słowami. Wiem, że łatwo mówić o zaufaniu tu gdzie nikt nam nie grozi. Gdzie nerwy nie są napięte "jak postronki" na każdy dźwięk silnika nadjeżdżającego samochodu. Niech słowa napisane powyżej będą dla Ciebie otuchą. A nasza modlitwa niech da Wam umocnienie w Waszej pracy i ufność, że wszystko zakończy się dobrze. Serdeczne pozdrowienia z zapewnieniem o modlitwie dla Was wszystkich. Aby dni takich jak dzisiejszy było jak najmniej a tych spokojnych jak najwięcej. Bogdan

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymajcie się :)
    'Bo jak smierc potezna jest milosc... '

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę przestać o Was myśleć, odkąd dostałam info od Eli z Peru z linkiem do bloga i prośbą o modlitwę. Dzisiejsza Komunia Św. za Was - o siły,o wiarę. Choć nie znam nikogo z Was, myślę o Was jak o najbliższych i nieustannie Panu Bogu Was polecam.Just, W-wa.

    OdpowiedzUsuń
  4. niech Bóg błogosławi serca Wasze

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętamy o Was w modlitwie również w Krakowie...

    OdpowiedzUsuń