14.10.2013, niemoralne propozycje i darmowy system opieki zdrowotnej
dla rebeliantów
Kiedyś pisałam, że rebelianci z naszej wioski zrobili sobie
barierę na drodze zaraz obok domu jednej z naszych pielęgniarek.
Musiała ich żywić, jak by coś z tej ich wiecznej obecności
miała. No tak – chyba tylko dodatkowy stres.
Żeby tego było mało, pielęgniarka ta jest bardzo piękną kobietą
i w końcu ciężko pracujące chłopy w mundurach moro to dojrzały
i jak najbardziej chcą wykorzystać. Dostała więc propozycję -
wszyscy wiemy jaką. Może odmówić, nie ma problemu, ale wprost jej
powiedzieli, że wtedy ją zabiją. I mówią to ci sami ludzie od
których osobiście słyszałam słowa: „Jesteśmy tu, żeby was
bronić.” !!!!
Także dziś można było do woli słuchać podobnych pięknych słów
Seleki, gdy dwóch z nich przyszło do szpitala na konsultacje. Czy
mieli ze sobą jakieś pieniądze? Oczywiście! Co za nie kupili? No
perfumy. A na leki starczyło? Skąd żeby znowu. Dziś ich kartą
przetargową nie była broń. Starczyły mundury i turban. Grzecznie
podziękowali, uścisnęliśmy rączki i mogli pójść. Bo niby co
im powiesz? Oni nas w końcu bronią (ciekawa jestem tylko przed czym
lub przed kim właściwie), a my mielibyśmy mieć pretensje o brak
tych kilku tysięcy franków przez biednych, ciężko pracujących
panów rebeliantów?
15.10.2013, strzelamy, bo się cieszymy
Dziś z pewnej sennej atmosfery poranka wyrwały nas wystrzały
gdzieś we wsi. Zrobiło się głośno, ludzie zaczęli żywo
dyskutować, część biegała w sobie tylko znanym kierunku. Strzały
było słychać blisko, a nasz chirurg wszedł do dyżurki i
spokojnie zapytał: „Czy wypisy są już przygotowane?”.
No tak. No tak. Świat w którym normalność usilnie walczy z wojną.
Świat w którym głupota powala na łopatki jakiekolwiek
współczucie.
Okazało się bowiem, że nasi koledzy rebelianci tymi wystrzałami
chcieli światu oznajmić swoją radość z jakiegoś muzułmańskiego
święta. Dzięki temu możemy i my, jakże szczerze, przyłączyć
się do ich radości...
Cieszcie się, dobrze, tylko proszę, nikogo z nas w związku z tym
nie zastrzelcie.
A mi już, niejako automatycznie, otwiera się w głowie w takich
sytuacjach ta sama szufladka i zaczynam szeptać gdzieś wewnętrznie:
Pod
Twoją obronę uciekamy się...
Publikacja i rozpowszechnianie zawartości niniejszego bloga, są bez uprzedniej pisemnej zgody autora zabronione i stanowią naruszenie ustaw o prawie autorskim.
Cóż... oprócz słów wsparcia i zapewnienia o modlitwie mogę Wam powiedzieć, że bardzo podobną sytuację miały nasze polskie siostry misjonarki we wschodnim Kongu Demokratycznym.. (o jakże demokratycznym!!!). Kongijscy rebelianci byli ich stałymi, niestety wymuszonymi gośćmi. Nie mieli co jeść - szli do Sióstr, chorowali - szli do Sióstr, etc. Wspólnota, nie bez powodu, oddelegowała do kontaktów z nimi najstarszą Siostrę. Dla mojej znajomej - najmłodszej wówczas Siostry w tamtej wspólnocie - ten czas posługi na misjach był bardzo, bardzo trudny pod względem psychicznym. Trzymajcie się:-))) Z darem modlitwy - Bacha
OdpowiedzUsuńStrzały z okazji Święta Barana są zupełnie normalne w tych miejscach , gdzie mieszkają muzułmanie . A w Kiwu Pólnocnym , cóż ; bo to pierwszy raz , jak rebelianci wymuszają na siostrach np. przewiezienie skrzynek z granatami - " bo jak nie , to wam zabierzemy samochód " ?
OdpowiedzUsuńJak ktoś tak bardzo chce pomagać biednym Afrykanom , musi się do podobnych zjawisk przyzwyczaić .
no i co ? już po bohaterstwie ? a ludzie - jak tam , obudzeni ?
OdpowiedzUsuńTak to jest - widzisz , droga Panienko - z misjami .