11.07.2013, pozdrowienie z broni palnej i cwany czarownik

Dziś zacznę od końca. Od dnia dzisiejszego. Seleka znów była we wsi. Który to już raz? Który to już raz? Pracowaliśmy jak co dzień. Przygotowujemy się do przerwy technicznej szpitala, jesteśmy na finiszu sił. Przed kolacją jak zwykle byliśmy w kaplicy, kiedy nagle usłyszeliśmy wystrzał. Pojedynczy huk z czegoś „cięższego” niż kałasznikow. Chwila ciszy, nasłuchiwanie. We wsi moment poruszenia. Później spokój. Dokończyliśmy modlitwę. Chcieliśmy się dowiedzieć o co poszło, ale nasz nocny stróż zwiał. Później okazało się, że strzelali na odchodne. Chcieli się pożegnać. Milutcy...

No i jeszcze sytuacja sprzed kilku dni. Jakiś wysoko postawiony rebeliant z Bangui przyjechał z całą obstawą do naszej wsi, żeby wyleczyć swoje zdrowotne dolegliwości (taka wersja oficjalna, ale podobno chciał dostać coś cudownego, co ma go ochronić przed kulami i uczynić niewidzialnym, taka afrykańska bajera). Bynajmniej nie do szpitala. Ta okolica słynie z najlepszych czarowników w całej Republice Środkowoafrykańskiej. Spotkali się z Ngangą (fetyszerem właśnie), kazał sobie kupić co nieco i przyjść na następny dzień po „leki”. W międzyczasie uciekł gdzie pieprz rośnie. Ładnie ich wycyckał. Odważny gość... Później tłumaczył się, że Seleka zabiła kiedyś w podobnych okolicznościach Pigmeja, więc on się bał, że i jego to spotka. Nic mu się na szczęście ostatecznie nie stało.

Także nic się nie zmienia. Każdy dzień niesie nowe wieści, ale nic a nic ku dobremu iść nie chce. W poniedziałek będziemy próbować dojechać do stolicy – Majka kończy kontrakt i wraca do Polski, ja mam nadzieję załapać się na urlop. Mam nadzieję, bo na dzień mojego wylotu planowana jest pokojowa manifestacja przeciwko „rządom” Seleki i obecnego prezydenta. Przypomina mi się podobna inicjatywa sprzed kilku miesięcy, która została „stłumiona” kałachami. Więc jak Bóg da, odpocznę sobie w trochę spokojniejszym miejscu.


Postaramy się kontynuować pracę bloga przez ten czas, albo chociaż dawać znać pokrótce, że nic nam nie jest. Od połowy sierpnia wracamy w stary tryb pracy. Jak Bóg da...